Płyn micelarny Balea + film na kanale

Płyn micelarny Balea + film na kanale

Witajcie :)


testując różne płyny micelarne trafiłam też na płyn z Balei. Niemiecka drogeria w swoim asortymencie od niedawna posiada także właśnie płyny micelarne z Balei. Pomyślałam, okey można spróbować, a co z tego wyszło? Czytajcie dalej...




Pojemność płynu to 400 ml. Cena ok 3 euro o ile się nie mylę. Dostępny w drogerii niemieckiej dm. Butelka plastikowa, przezroczysta, podobnie jak w przypadku Biodermy oraz płynu z Garniera. Zapach jest delikatny, prawie niewyczuwalny. Produkt przeznaczony jest do skóry suchej i wrażliwej. Dostępna jest na razie jedna wersja micela.



Skład powyżej dla zainteresowanych. 



A co ja myślę o tym płynie? Pierwsze zetknięcie się było w miarę okey. Wszystko ładnie zeszło, oczyścił ten płyn ładnie buzię. Żadnej reakcji nie miałam przez kilka użyć, do pewnego momentu. Niestety zaczęły mnie od niego oczy piec i łzawić a skóra zaczerwieniła się. Pomyślałam, że może jakiś kosmetyk kolorowy mnie uczulił albo to było chwilowe, ale odstawiłam to co danego dnia stosowałam do makijażu itp. I zmywając po raz kolejny makijaż czułam znowu pieczenie. Znowu moja skóra się zaczerwieniła. No koniec, musiałam odstawić kompletnie ten płyn. Szkoda bo myślałam, że może będzie przynajmniej jakimś zastępnikiem Garniera. Jednak nie jest to płyn dla mnie. Bardzo się zawiodłam. 


A czy Wy miałyście okazję już używać tego płynu z Balei? Jak się u Was sprawdził? Dajcie znać, i zapraszam Was na nowy film na moim kanale o moim myciu pędzli :) Jest to pierwszy film o tym, sądzę, że będzie jeszcze jeden ponieważ myję pędzle na kilka sposobów. 



                               
Pozdrawiam
Lena



            
Zoeva paleta En Taupe + pędzle

Zoeva paleta En Taupe + pędzle

Witajcie :)

jakiś czas temu na Instagramie wstawiłam zdjęcie nowej palety z Zoevy En Taupe. Bardzo chciałam mieć tę paletę odkąd ją zobaczyłam więc jak tylko pojawiła się na stronie oficjalnej Zoevy od razu ją stamtąd zamówiłam. Nie myśląc za dużo wzięłam także pędzle do oczu, wraz z kosmetyczką,z tej samej serii. Pojawił się także eyeliner, ale o nim będzie innym razem.





Kolory są przepiękne, takie na co dzień i na wieczór, okazję, wyjście etc. Są to odcienie szarości i w każdym z cieni jest także poświata tej właśnie szarości. Mam wrażenie, że niektóre cienie, zwłaszcza te perłowo-satynowe, a bardziej satynowe, są także takimi duochromami. Mienią się przepięknie.




Jaśniejsze cienie są bardzo trudne w uchwyceniu na zdjęciu, dlatego przedstawiłam je zarówno na opuszkach palców jak i na skórze ręki. Stich by stich jest matowym, szarobiałym cieniem, idealnym do rozjaśniania łuku brwiowego zarówno jak i kącika oka oraz jako bazowy cień pod kolejne.  Spun pearl to szarobiały perłowo-satynowy cień, do rozświetlenia kącika lub na całą powiekę. Handmade to piękny duochrom, który jest podobny do Golden Rose z KOBO, rose golden czy jak zwał tak zwał piękny aczkolwiek tu bardziej delikatny duochrom połączenia złota i różu.


























Pozostałe cienie widać na zdjęciu, jednak zdjęcia nie oddają efektów duochromowych niektórych cieni. A szkoda. Każdy cień ma w sobie coś, każdy pięknie wygląda w połączeniu z innymi. Myślę, że brązowookie, szarookie czy niebieskookie będą zadowolone :) Mnie osobiście, posiadaczce brązowych/piwnych oczu, bardzo się ta paleta podoba i stosuję ją obecnie codziennie, czy to do dziennego makijażu czy mocniejszego.


Same pędzle są jak na Zoevę przystało świetnej jakości. Posiadają na trzonkach piękne zdobienie, które w połączeniu z opakowaniem palety tworzy spójną całość. Także są zachowane w odcieniach szarości połączonej z brązem.


Opakowanie palety jest ciekawie wykonane, paski, które przenikają się wzajemnie są jak pryzmat, który tworzy tęczę. Niesamowity efekt przy odpowiednim załamaniu się światła.


























Zoeva dba także o najmniejsze szczegóły jak zasuwka od zamka. Także jest utrzymana w tym samym klimacie co opakowanie palety, futurystyczne bym tak nazwała. Co razem jest po prostu piękne i spójne.

A czy Wy już macie w swoich zbiorach tę paletę? A może macie inne typy z Zoevy? Jak Wam się podoba ta paleta?

Pozdrawiam
Lena


                     
Pod lupą vol.2 bazy pod cienie

Pod lupą vol.2 bazy pod cienie

Witajcie :)


po pierwsze to już listopad, zaraz będzie grudzień i zima, zima... Po drugie to niedługo mój blog kończy 4 lata!! Aż nie wierzę w to, że ten czas tak szybko mija. A po trzecie mam dla Was porównanie kilku baz pod cienie. Takie porównanie już pojawiło się na moim blogu, natomiast było to 3 lata temu i postanowiłam odświeżyć tę rzecz, te informacje. 

Bazy jakie wybrałam to te produkty, które są głównym tego przeznaczeniem. Nie brałam pod uwagę innych produktów jak korektory czy kamuflaże. O tym powstanie osobny post. 
Cztery bazy wzięłam pod lupę, Zoeva, Artdeco, KIKO i Wibo .


Jak widzicie samo opakowanie już jest pierwszą różnicą. Bazy KIKO i Zoeva są umieszczone w tubce, która ma w sobie też dużo powietrza więc się nie zdziwcie jeśli nagle dostaniecie tubkę, która może wyglądać na używaną bo nie jest :) Tak właśnie one są pakowane. Natomiast opakowania baz Wibo i Artdeco to słoiczki, typowe zakręcane, z który produkt trzeba, brzydko mówiąc, wygrzebać palcem. Co niestety nie jest zbyt higieniczne. Można zamiast palcem oczywiście użyć do tego patyczka kosmetycznego.  



Zdecydowanie bardziej wolę wersję w tubce, wyciskamy odpowiednią ilość produktu i nie musimy się martwić o to czy za dużo, czy za mało, a że coś nam wejdzie pod paznokieć itp. Tutaj nie ma tego problemu.  




Konsystencje tych baz także się różnią. Przede wszystkim baza z Artdeco posiada w sobie drobinki, na tej bazie lepiej się trzymają i wyglądają cienie błyszczące, perłowe, satynowe, brokatowe niż matowe. Baza jest lepka, trzeba chwilkę poczekać aby nałożyć cienie, a najlepiej najpierw cień bazowy czyli zwykły beżowy cień bo można zrobić sobie plamy jeśli za szybko zaczniemy nakładać cienie i je rozcierać. Koszt to ok 24 zł. Pojemność 5 ml. Dostępna w Douglas, online. 

Baza z Wibo, która jest satynowa, ma w sobie mniejsze drobinki niż baza Artdeco. Całkiem fajna baza na co dzień, jeśli chcemy aby te cienie jako tako się trzymały. Cienie się trzymają dość przyzwoicie,  tak do 4-6  godzin, zależy od cieni, jaki makijaż wykonujemy, ale na co dzień jest bardzo fajna. Na większe imprezy nie polecałabym (dla osób z tłustą powieką). 
Koszt ok 10 zł. Pojemność  4g. 

Baza z Zoevy nie zawiodła mnie na moim własnym ślubie a malowałam się sama. Użyłam tej bazy, która jest matowa, kolorem przypomina korektor i też ładnie delikatnie przykrywa ewentualne żyłki czy zasinienia. Wybrałam matową bazę ale jest też w ofercie baza perłowa stworzona właśnie pod perłowe cienie. Biorąc pod uwagę to jakich cieni najczęściej używamy na taką bazę powinnyśmy się zdecydować. Wybrałam więc matową bo planowałam matowy makijaż. I trzymał się porządne 10 godzin. Także tę bazę mogę śmiało polecić, ale jest ona dość ciężko dostępna w Polsce, jedynie w sklepach online, z resztą w Niemczech także tylko online. 
Koszt to 6.80 euro. Pojemność 7,5 ml. Dostępna na stronie Zoevy lub innych drogeriach internetowych posiadających tę markę w swojej ofercie. 

Baza z KIKO to propozycja od jednej z osób śledzących mnie na instagramie. Dziękuję Ci Paulino, za tę propozycję! Ta baza to taka alternatywa dla bazy z Zoevy, ponieważ teraz salony KIKO są dostępne w Polsce więc spokojnie będziecie mogły po nią sięgnąć. 
Koszt to 6,90 euro. Pojemność 10 ml. Czyli dostajemy więcej tej bazy od bazy z Zoevy. Ta baza trzyam wszystko w ryzach do końca imprezy, dnia pracy. Na mojej tłustej powiece zrobiła ona dosłownie rewolucję, gdyż do tej pory uważałam bazę z Zoevy za najlepszą. Teraz one dwie należą do najlepszych, matowych baz pod matowe cienie i nie tylko. KIKO posiada także wersję perłową. 

Jeśli chodzi o wybijanie koloru cieni to wszystkie bazy robią to bardzo podobnie. Z tym, że zawsze musimy brać pod uwagę jaką bazę pod jakie cienie stosujemy, Bazy perłowe będą lepiej wybijać cienie  perłowe, satynowe i brokatowe. Natomiast bazy matowe będą lepiej się sprawdzać pod cienie matowe. Powyżej macie zestawienie jak się sprawdzają dane bazy. Sam zielonkawy cień bez bazy wychodził tak marnie, że szkoda mi było go tutaj wstawiać. Natomiast z bazą jakąkolwiek zyskuje od razu na jakości. Cień jest satynowy, marki KOBO. 

Mam nadzieję, że wyczerpałam ten temat wystarczająco. Żadna z baz nie uczuliła mnie, ani nie wywołała niepożądanych efektów. 

Pamiętajcie o doborze baz pod cienie i tym się kierujcie. A może Wy macie swoje ulubione bazy, których akurat tutaj nie wymieniłam? 

Pozdrawiam
Lena




                     
Bioliq krem nawilżający pod oczy

Bioliq krem nawilżający pod oczy

Witajcie :)

wiele kobiet szuka tego jedynego, wyjątkowego, odpowiedniego kremu nawilżającego pod oczy. Krem z firmy Bioliq jest przeznaczony dla osób 25+ ale z powodzeniem mogą go stosować też młodsze osoby. 



Krem jest w plastikowej tubce, którą można postawić "na głowie" i krem będzie zawsze wychodził bez problemów. Pojemność tego kremu to 15 ml. Cena ok 10 zł dostępny w aptece. 



Nawilża i regeneruje delikatną skórę wokół oczu. Zmniejsza opuchliznę i cienie. Pielęgnuje i intensywnie nawilża delikatną skórę wokół oczu. Zawarty w kremie wyciąg z orchidei purpurowej (Orchis Mascula) działa kojąco i łagodząco. Krem wspomaga regenerację naskórka oraz skutecznie zmniejsza opuchliznę i cienie pod oczami. Dodatkowo chroni skórę przed niekorzystnym wpływem wolnych rodników, opóźniając powstawanie pierwszych zmarszczek. 



Krem jest bardzo lekki, szybko się wchłania nie pozostawia żadnej tłustej warstwy. Koi podrażnienia, opuchnięcia. Pozostawia skórę pod oczami bardzo miłą w dotyku, jest łagodny i nie wywołał żadnej reakcji alergicznej. Jest to zwykły krem nawilżający, który cudów nie zdziała przy bardziej wymagającej skórze. Cieni nie niweluje, a szkoda. Dla osoby młodej, która nie ma większych problemów ze skórą pod oczami, cieniami czy zbyt cienką skórą będzie idealny. 
Zapach jest niemalże niewyczuwalny, taki delikatny, nieperfumowany. 


Nadal szukam idealnego kremu, ten nie jest zły, ale nie spełnia moich wymagań na 100%. Mogę go polecić osobom, które nie borykają się z większymi problemami i szukają optymalnego nawilżenia skóry bo to robi bardzo fajnie. 



Pozdrawiam

Lena 

                     
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Yves Rocher

Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Yves Rocher

Witajcie ;) 

produkt do demakijażu, który gości u mnie od dość dawna ma swoje pięć minut teraz i tu. Dwufazowy płyn do demakijażu makijażu wodoodpornego oczu. 



Buteleczka jest plastikowa, przezroczysta, dzięki temu widać ile produktu nam zostało. Pojemność to 125 ml. Otwór nie jest ani za duży ani za mały, jest taki akurat, nie wylewa się za dużo produktu. 


Płyn dwufazowy, czyli warstwa oleista i wodna. Po zmieszaniu trzeba szybko na wacik wylać inaczej znowu się staną dwie warstwy. Płyn jest bardzo tłusty. Zmywa makijaż, ale nie tak jak tego oczekiwałam. 
Miałam nadzieję, że nie będzie on zmywał tuszu tak, że pozostaną takie kawałki jakby się kruszył. A tu jednak tak się dzieje, rozmazuje cienie czy kreskę. Tusz się kruszy no i ta tłusta warstwa pozostaje pod oczami. Niestety kolejnym minusem jest to, że ten płyn nie nadaje się do wrażliwych oczu. Moje mnie po nim zwyczajnie pieką i są zaczerwienione. Zapach jest okey, tutaj chociaż się nie przyczepię bo jest delikatny. Skuszona pozytywnymi recenzjami kupiłam go w promocji, do przetestowania. Ale jednak się zawiodłam. 



Kupiony na promocji za ok 2,50 euro. Pierwszy i ostatni raz niestety. będę szukać dalej dobrej dwufazy do demakijażu oczu, która nie zrobi mi krzywdy. 

Może znacie jakieś dobre dwufazy? Polećcie coś, jeśli macie sprawdzone :) 

Pozdrawiam
Lena


                     
Suche szampony: Aussie vs. Batiste

Suche szampony: Aussie vs. Batiste

Witajcie:)


dziś mam dla Was porównanie dwóch suchych szamponów - Aussie oraz Batiste. Batiste używam dłużej i jest to moje drugie opakowanie tego wariantu zapachowego czyli fresh. Natomiast na Aussie zdecydowałam się kupić wersję podróżną, aby tylko go przetestować. Co wynikło z tego testu? Zapraszam do czytania dalej. 




Nad opakowaniem nie ma co się rozwodzić. Oba są miłe dla oka, chociaż moją uwagę przykuwa Batiste. Ta grafika na opakowaniu jest po prostu przyjemna i prosta. 



Po zaaplikowaniu na rękę: po lewej Batiste, po prawej Aussie. Batiste od razu wydziela taką substancję w postaci białego nalotu, natomiast Aussie najpierw jest bardzo płynny, trzeba odczekać chwilę aż pojawi się biały nalot, proszek. 


Zapach szamponu z Aussie jest słodki, duszący i nieprzyjemny. Utrzymuje się dość długo co może być męczące dla osób wrażliwych. Mam wrażenie, że ten zapach przypomina mi jakiś lakier do włosów. Natomiast Batiste ma taki świeży, lekko może cytrusowy (?) zapach, który też przez jakiś czas utrzymuje się na włosach, ale nie jest on tak intensywny i duszący jak w przypadku Aussie. Dodatkowo Aussie ma dodawać objętości - czego nie zauważyłam. 



Jeśli chodzi o działanie to Aussie nadaje taką dziwną teksturę włosom, jakby je sklejał, są takie sztywne i nieprzyjemne w dotyku. Odświeża mniej niż Batiste - tutaj wystarczy naprawdę niewiele aby włosy były szybko odświeżone. W przypadku Aussie ciągle czuję ten zapach, a dotykając włosów mam wrażenie, że to pomylone zostało z lakierem do włosów. Proszki nie zostają na włosach długo, wystarczy je wmasować i wyczesać. 




Znawcy składów mogą się odezwać :) Niestety nie znam się na takich składach produktów w sprayu.



Jedno mogę powiedzieć - Batiste jak na razie jest moim nr 1 jak chodzi o suche szampony! 



A może Wy macie swoje ulubione? A może wcale nie używacie tego typu produktów?




Pozdrawiam

Lena
                     
Mój dzienny makijaż

Mój dzienny makijaż

Witajcie ;) 

znowu długo nie było mnie tu, nawet nie próbuję się tłumaczyć - zabieram się do roboty!
Chciałam Wam pokazać taki mój dzienny makijaż, który praktycznie każdego dnia wykonuję, kiedy muszę gdzieś wyjść ;) 







Sam makijaż oka jest prosty i nie wymaga wielkiego przygotowania. Jeśli dysponujemy choćby 3 cieniami o podobnej kolorystyce, czyli jeden beżowy cień, jeden ciemniejszy brąz i pośredni brąz to już jesteśmy w stanie wykonać taki makijaż. 

Ten makijaż został wykonany przy użyciu kosmetyków Catrice, Makeup Geek oraz Inglot. 

Sam makijaż, jego wykonanie możecie zobaczyć na moim kanale na YouTube! Kliknijcie w ikonkę społecznościową po prawej stronie bloga i przeniesie Was tam.

A jak wygląda Wasz dzienny makijaż ? Dajcie znać! 

Pozdrawiam
Lena


   
Nowości w kosmetyczce+dary losu

Nowości w kosmetyczce+dary losu

Witajcie :)


dłuższa przerwa spowodowana moją chorobą, która zmogła mnie tak bardzo, że nawet nie miałam siły nic napisać. Ale wiem, że taka  pora roku, że wiele osób choruje więc tym z Was, którzy chorują zdrowia też życzę :) a tymczasem zapraszam na post o nowościach i 'darach losu'.

Pierwsze nowości są to dary losu czyli paczuszka niespodzianka-prezent od Justyny z bloga Zauroczona kosmetykami, która zaskoczyła mnie tymi rzeczami będąc w odwiedzinach u mnie. Jeszcze raz bardzo dziękuję :)



 Dwie miniaturki kremów na dzień i na noc z firmy Love me green. 

Cień potrójny z Paese. Kolorki bardzo fajne, neutralne dwa plus róż.  

Mydełko naturalne, z Mydlarni.  

Eyeliner płynny z pędzelkiem-gąbeczką, który nadaje się do precyzyjnego malowania kreski z firmy Paese.  

BB Cream z firmy Oriflame z spf 30, odcień fairy i pasuje do mojej skóry całkiem fajnie.  

Dwa odcienie nowych Color Tattoo z Maybelline, 98 Creamy Beige oraz 93 Creme de Nude.  


A tu już nowości z drogerii dm

Tusz z Maybelline to uzupełnienie bo akurat skończył się, a jest to moja ulubiona obecnie maskara. 

Dwie konturówki do ust z p2, 129 shy girl i 130 first lady 


 Kredka do oczu p2, 162 wonderful Chile, piękna zieleń, butelkowa.




 Dwie szminki z nowej serii lub w nowych opakowaniach z p2, na zdjęciu powyżej wyglądają tak samo, jednak to dwa różne odcienie czerwieni. Jedna bardziej ciepła klasyczna czerwień, druga natomiast bardziej różowa, chłodny ton.


























Mam nadzieję, że podobały się Wam nowości. Mam w zanadrzu kilka recenzji dla Was i postaram się wrócić na tory blogowania.


Pozdrawiam

Lena
                              
Low Shampoo Yves Rocher

Low Shampoo Yves Rocher

Witajcie :)


pamiętacie mój haul z Yves Rocher jakiś czas temu, który wrzuciłam na yt? Jeśli nie to odsyłam Was tutaj :) Tak więc w tym haulu znalazł się też szampon o nazwie Low Shampoo, o którym dziś chcę Wam trochę opowiedzieć. Jesteście ciekawi co o nim myślę? Zapraszam do czytania!


Produkt znajduje się w miękkim, plastikowym opakowaniu tubie, którą można stawiać na zakrętce. Jest dość szczelny, nie wydostaje się z niego niepotrzebnie szampon ani nie dostaje się do niego woda (jeśli stoi na półce pod prysznicem).  Bardzo przyjemna grafika tego opakowania, prosta i informująca z jakim produktem mamy do czynienia. Pojemność 200 ml. 


Czym jest w zasadzie low shampoo? Jest to kremowy, nie pieniący się szampon, który nie zawiera sls, silikonów czy parabenów. Dodatkowo pozbawiony jest także wszelkich barwników. Szampon, który się nie pieni i do tego jest kremowy? Bardzo ciekawe rozwiązanie, dla osób szukających delikatnego produktu do mycia na co dzień.  


Powyżej skład dla zainteresowanych. Produkt trzeba zużyć w ciągu 6 miesięcy od otwarcia. Pisząc prostymi słowami - zawiera głóg z ekologicznych upraw, który ma właściwości ochronne. 



























Szampon faktycznie się nie pieni i za pierwszym razem naniosłam zbyt dużą ilość. Na początku byłam zaintrygowana co z tego wyniknie, jak on ma niby myć skoro taki jest kremowy? Ale wiele z Was stosuje przecież metodę OMO a to działa podobnie. I nie uczula!
Wracając do działania tego szamponu mogę powiedzieć tak: trzeba umyć dwa razy włosy aby były faktycznie oczyszczone. I to wystarczy. Czuć jakie włosy są czyste, nie są tępe ani szorstkie, ale przyjemne w dotyku. Po wysuszeniu (naturalnie lub suszarką) są sypkie, miękkie i świeże. Nie ma żadnego przyklapu, nie obciąża to włosów. Jedynym minusem może być jego wydajność. Tak jak pisałam wcześniej - za pierwszym razem użyłam go za dużo. A co jeśli ktoś będzie tak cały czas używał większej ilości niż standardowego szamponu z sls? Może to oznaczać, że bardzo szybko się skończy. 

Koszt szamponu w cenie regularnej to 14,90 zł. Często jednak firma Yves Rocher ma w swojej ofercie promocje i można wtedy zakupić go nawet połowę taniej. 

Jeśli szukacie delikatnego szamponu, który nie ma w skladzie sls to polecam przetestować ten produkt. A jak miałyście to dajcie znać co myślicie o nim!

Pozdrawiam
Lena


                               
Copyright © 2014 Świat Leny , Blogger