Zoeva Cocoa Blend

Zoeva Cocoa Blend

Witajcie :)

o tej palecie w Internecie już dawno wszyscy słyszeli. I ja także. Ale nie mogłam się długo zdecydować czy kupić ją czy nie. Zastanawiałam się czy takie kolory będą mi pasowały. 


Przede wszystkim zacznijmy od opakowania, które jak to u Zoevy, jest niesamowite jak chodzi design. Brązowe opakowanie kartonowe pokryte złotymi rombami a na środku napis Zoeva Cocoa Blend. 



Kolory są w tonacji ciepłej. Mamy tu zarówno cienie błyszczące jak i matowe. Otwierając ją już widziałam, że ta paleta to strzał w 10!




Pigmentacja jest dobra, jak to w przypadku Zoevy. Jeden cień ciemniejszy oraz najjaśniejszy matowy mogły by być jednak trochę bardziej napigmentowane bo przy kontakcie ze skórą tracą po prostu na jakości. Reszta kolorów jest okey. 

Jak się sprawuje i co o o niej myślę dam Wam znać za jakiś czas, kiedy przetestuję ją w kilku makijażach. 

A Wy macie tę paletę? Co o niej myślicie? 

Pozdrawiam
Lena

Ulubieńcy stycznia

Ulubieńcy stycznia

Witajcie :) 

dawno nie było ulubieńców, a pomyślałam, że zmienię trochę swoją formułę pisania blogów aby systematycznie wrzucać posty. Nie będę zdradzać o co chodzi, ale mam nadzieję, że się przyjmie i będzie lepiej. 

Styczeń rozpoczął się u mnie dobrze z myślą, że nie będę kupować (tak, tak!) zbyt dużej ilości kosmetyków, które może już mam w zapasach! Promocje bywają zdradliwe. Ale styczeń obfitował w nowości! Jednak zaczniemy od ulubieńców a w kolejnym poście będą nowości.





Maska detoksykująca z  Sukin, australijska marka, którą kupiłam jakiś czas temu już w Tk Maxx za ok 5 euro. Jest ona gęsta, szaro-zielona, zapach ma delikatny. Przyjemnie się nakłada na skórę, po ok 10-15 zastyga, ale nie na mega skorupę, która odpada. Zmywa się dość dobrze gąbeczką do zmywania masek. Jest bardzo lekka a przy tym super wpływa na kondycję skóry. Nie ma  w składzie parabenów. Skład jej jest mega naturalny, bardzo przyjemny. Polecam każdemu!  










Każda z nas nieraz na pewno już borykała się z opuchniętymi oczami czy chociażby z ciężkim dniem. Po takim dniu lub na jego początek przychodzi mi z pomocą roll-on z Balea, który bardzo fajnie nawilża, chłodzi i sprawia, że ta opuchlizna schodzi powoli. Nie jest to jakiś produkt super mega wow, ale daje radę i wiele razy mi pomógł, dlatego jest ulubieńcem stycznia.





Bell, korektor mineralny pod oczy. Jest on bardzo lekki, kremowy, kolor jest jasny, ładnie wtapia się w skórę nie tworząc skorupy. Przypudrowany długo się utrzymuje, nie wchodzi w zmarszczki i ich nie podkreśla. Czasami ma swoje gorsze dni, zależy od stopnia nawilżenia skóry, że jednak nie wygląda tak jak powinien, ale to z każdym korektorem jest w momencie kiedy skóra jest przesuszona.




Cienie glamshadows ze sklepu Hani (digitalgirl13). Mam całą paletę cieni Hani, ale te właśnie najczęściej używam na co dzień, do pracy. Są uniwersalne, lekkie, jasne i bardzo dobrze się ze sobą łączą. Na środek powieki przeważnie daję połyskujący cień, na górę i w załamanie powieki matowe.






Pędzle z Nanshy to u mnie coś nowego od jakiegoś czasu. Kupiłam je w zestawie w Tk Maxx w bardzo przyjaznej cenie bo prawie połowę taniej niż normalnie! To był dla mnie szok ale jednocześnie teraz się cieszę, że je mam. Pędzle do oczu są rewelacyjne i tu dwa moje ulubione, do blendowania oraz do nakładania cieni. Cienie, których nie mogłam nałożyć innym pędzlem lub nie uzyskałam tej pigmentacji jaką chciałam, za pomocą pędzla Nanshy uzyskuję tak jak chcę. 



Matowe pomadki z NYX z serii Lingerie są bardzo popularne. Mnie jednak do gustu przypadł tylko jeden kolor. Kolor, który pasuje do mnie, na co dzień i nie sprawia wrażenia, że jestem trupem ;)





L'oreal Dual Stylers Sleek&Swing - kremo-żel czyli produkt do stylizacji włosów. Jest to produkt, który zawiera w sobie zarówno krem jak i żel. Wyciskam jego minimalną ilość na dłoń, mieszam ze sobą i wcieram w mokre włosy, które będę suszyć suszarką. Za pomocą szczotki okrągłej bądź zwykłej po prostu suszę je i dzięki temu są proste, wygładzone oraz nie odkształcają się. Tak wyprostowane włosy trzymają się ładnie ok 2 dni czyli do kolejnego mycia.




The Body Shop krem do ciała z olejkami. Pisałam już o nim, dlatego wspomnę tylko - pięknie nawilża i pięknie pachnie. 




Na koniec idzie gąbeczka z Ebelin z nowej serii Makeup artist i nowy kształt. Jest bardzo miękka, ma inną strukturę niż poprzednia i jest o wiele lepsza do nakładania podkładu, korektora lub pudru.



To wszyscy moi styczniowi ulubieńcy. Nie ma ich dużo dlatego, że inne poza tymi w/w produktami powtarzają się w innych ulubieńcach. 




Pozdrawiam

Lena

Copyright © 2014 Świat Leny , Blogger